Biegłam piękną łąką, depcząc przy tym śliczne, kolorowe kwiaty. Już w oddali widziałam Jego. Brunet, brązowe oczy, uśmiech na twarzy. Uśmiechał się w moim kierunku. Bo mnie widział. Bo do niego biegłam. Bo mnie kochał, a ja kochałam go. Byłam już tak blisko. Za moment będę mogła rzucić mu się na szyję, pomyślałam. I tak też zrobiłam. Chłopak okręcił mnie kilka razy wokół własnej osi, po czym powoli jak gdybyśmy byli bohaterami jakiejś komedii romantycznej, pocałował moje usta. I wtedy, tak, właśnie w tej cudownej chwili, stało się coś dziwnego. Czerwone światło rozświetliło całą łąkę, która w tej chwili zupełnie nie przypominała tego kolorowego raju, a ja nie całowałam już mojego chłopaka. Całowałam kogoś innego. Również brązowe oczy, jednak ich głębia wydawała się być zupełnie inna; brązowe, gęste włosy, ułożone w artystyczny nieład… I kiedy chciałam pytać, co się dzieje, usłyszałam…
Budzik?! Otworzyłam oczy i jednym ruchem ręki wyłączyłam urządzenie. Odetchnęłam z ulgą, uświadamiając sobie, że był to sen, tylko sen. Ale… co on miał znaczyć? Wiedziałam jedno: kochałam tego bruneta z brązowymi oczyma. Kochałam Ethana. A ten szatyn? Kim on był? Po co pojawił się w moim śnie? Czy w ogóle miało to jakieś znaczenie?
Wstałam z łóżka. Musiałam się ogarnąć i pójść do szkoły. Musiałam stawić czoła Etanowi, musiałam z nim pogadać.
*
Podeszłam pod klasę. Widziałam, że nikt szczególny mi się nie przygląda, a jednak czułam, coś niekomfortowego. Czułam wstyd. Ciągle miałam przed oczami te zdjęcia. Kto je zrobił? Dlaczego mi je podrzucił? Kto widział mnie nago?
Spojrzałam w prawo. Ujrzałam Ethana. Stał tam i rozmawiał z jakimś chłopakiem. Wzięłam głęboki wdech. Bałam się tej rozmowy. Nigdy nie lubiłam się tłumaczyć, a biorąc pod uwagę moje zachowanie wczorajszego dnia, prędzej czy później musiałam to zrobić.
Zrobiłam krok do przodu. Gdzieś w głębi naprawdę cieszyłam się, że nie wyjechał. Przecież go kochałam, wiedziałam, że został tylko ze względu na mnie. On też mnie kochał. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie te zdjęcia. Kilka głupich fotek, niewiadomo przez kogo zrobionych…
W jednej chwili Ethan odwrócił się w moją stronę, po czym zauważając moją osobę, szybko do mnie podszedł.
- Cześć. – powiedział, wkładając ręce do kieszeni. Zawsze tak robił, kiedy czuł się niezręcznie.
- Hej. – uśmiechnęłam się lekko.
- Pomyślałem, że powinniśmy pogadać.
- Tak, powinniśmy. – przyznałam mu rację, uciekając wzrokiem gdzieś w bok. I wtedy ujrzałam, jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, chłopaka z mojego snu. Pomimo odległości dokładnie wiedziałam, że to on. Ten sam odcień włosów, tak samo ułożone, te same rysy twarzy… Poczułam ucisk w żołądku.
- Wszystko w porządku? – usłyszałam głos Ethana.
- Hm? – z powrotem popatrzyłam na niego.
- Coś się stało? Zbladłaś.
- Ja… muszę coś załatwić… - mruknęłam, powoli podchodząc do szatyna. Stał w otoczeniu jakiś dziewczyn. Na mój widok dziwnie się uśmiechnął. – Możemy pogadać…?
- Jasne. – wszedł mi w słowo.
-… na osobności?
Odeszłam kilka kroków dalej, czekając aż chłopak dołączy do mnie.
- Wiem, że to dziwnie zabrzmi. – zaczęłam, kiedy stał już koło mnie. – Ale czy my się znamy?
Chłopak zaśmiał się. Dla mnie nie było to w ani jednym stopniu śmieszne.
- Możesz odpowiedzieć? – zapytałam, lekko zirytowana.
- Można określić, że byliśmy w bliskich relacjach.
- Co masz na myśli?
- Chyba nie muszę Ci tłumaczyć, co to oznacza. – znów się zaśmiał, po czym odszedł z powrotem w stronę dziewczyn, z którymi wcześniej rozmawiał.
Byliśmy w bliskich relacjach, powtórzyłam w myślach. O co mogło chodzić?
Patrzyłam jeszcze przez jakiś czas w kierunku szatyna, po czym ruszyłam pod swoją klasę. Zauważyłam, że Ethan mi się przygląda. Z pewnością widział również, jak rozmawiałam z tamtym kolesiem.
Przez cały dzień w szkole starłam sie unikać Ethana, wiedziałam że mnie szuka, ale na każdej przerwie znajdowałam sobie jakąś kryjówkę. Nie potrafiłam z nim porozmawiać, nie tutaj.
Po zajęciach podszedł do mnie i cały czas trzymając ręce w kieszeni zapytał:
- Mógłbym dzisiaj do Ciebie wpaść ?
- Tak, pewnie. Przyjdź wieczorem. - odpowiedziałam. Zdawałam sobie sprawę z tego, że musimy sobie wyjaśnić kilka spraw na spokojnie.
Odwróciłam się i ruszyłam w stronę domu. Po 15 minutach spaceru doszłam do budynku i otworzyłam drzwi.
- Jest ktoś w domu ? - krzyknęłam, jednak odpowiedziała mi cisza. No tak, jak zwykle, po cholere sie w ogóle wydzierałam ?
Ruszyłam na górę aby przebrać sie w wygodniejsze ciuchy, usiadłam na kanapie i nie zwracając najmniejszej uwagi na pracę domową włączyłam telewizor. Czekałam.
Znudzona przerzucałam kanały gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam w ich kierunku i przełknęłam ślinę. Bałam się tej rozmowy, ale wiedziałam, że musi się w końcu odbyć.
Wstałam z kanapy i otworzyłam drzwi. Nie myliłam się. To był on. Mój chłopak. Bo chyba mogę go tak nazywać, prawda ?
- Cześć - przywitał się.
- Wejdź - wskazałam ręką wnętrze domu, na co Ethan posłusznie wszedł. Usiadł na kanapie, nie potrafiłam jednak usiąść blisko niego. Zajęłam miejsce na fotelu a w duchu zadawałam sobie jedno pytanie: Co się ze mną dzieje ?
Po chwili niezręcznego milczenia i gapienia się w podłogę Ethan postanowił rozpocząć rozmowę.
- Cheryl, posłuchaj.. - nie dane było mu dokończyć, ponieważ pospiesznie przerwałam jego wypowiedź.
- Nie, ty posłuchaj - wzięłam głęboki wdech i kontynuowałam - wiem, że postawiłam Cię wczoraj w niezręcznej sytuacji, sama nie wiem co mną kierowało, po prostu... - zawiesiłam na chwile głos i spojrzałam w jego brązowe tęczówki. Nie potrafiłam z nich nic wyczytać - ostatnio dużo się wydarzyło i ja sama nie mogę zrozumieć niektórych rzeczy.. - nie dokończyłam. Schowałam twarz w dłonie i najzwyczajniej w świecie jak małe, bezbronne dziecko rozpłakałam się. Ethan gwałtownie podniósł się z miejsca i przytulił mnie.
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze, nie płacz. - szeptał mi do ucha nadal trzymając mnie w ramionach.
Nie, nie będzie. Nic już nie będzie tak jak kiedyś, pomyślałam. Chciałam mu wszystko opowiedzieć, tylko jak ? „ Hej. Ktoś ma moje nagie fotki, a ten nowy miał ze mną bliskie stosunki tyle że sama nie wiem o co chodzi. ” ?
W tej chwili przejrzałam na oczy. Impreza. Tak, to odpowiedź na większość moich pytań. Jak najszybciej musiałam znaleźć Ashley.
***
No , jest 3 rozdział , chyba troszkę dłuższy od poprzednich z czego jesteśmy dumne .
A jak wam się podoba ten rozdział ? Dajcie znać : )
Xoxo , Patrycja & Sabinka ♥
sobota, 25 sierpnia 2012
środa, 8 sierpnia 2012
Rozdział drugi .
Otwierając drzwi szkoły nadal myślałam o wczorajszej
sytuacji. Weszłam do budynku pełnego znajomych mi ludzi i coraz nie pewniej
stawiałam każdy mój krok. Co chwile nerwowo rozglądałam się na boki. Każdy w
tej chwili był dla mnie zagrożeniem. Każdy mógł mi wysłać te zdjęcia.
Nie rozumiałam jeszcze do końca o co chodzi. Nie miałam
pojęcia skąd ktokolwiek mógł to wziąć. Nie, zdecydowanie nie przypominam sobie
czegoś takiego. Może to zwykły fotomontaż a ktoś chce ode mnie wyciągnąć kase?
Nieoczekiwanie ktoś zakrył mi rękami oczy. Przerażona
podskoczyłam i szybko się odwróciłam. Złapałam się za serce, jednak okazało się
że to tylko Ethan.
- Co ty wyprawiasz ?!
- Przepraszam. Po prostu chciałem Ci zrobić
niespodziankę.
- Nie dotarło nic do Ciebie ? Nie chce mieć z tobą nic
wspólnego. Zrozum to w końcu. – już chciałam odejść w głąb korytarza, jednak
zdanie które wypowiedział obezwładniło mnie i stanęłam jak wryta w ziemię.
- Zostaję tutaj Cher, nigdzie nie wyjeżdżam. – powiedział.
Stałam jak słup soli na środku korytarza i
analizowałam każde jego słowo. Zostaje. Tutaj. Ze mną. Dlaczego sie z tego nie
cieszyłam? A co jeśli te zdjęcia to prawda ? Najchętniej wybiegłabym stąd i
została w domu do końca życia. Biegnij, powiedziałam do siebie w myślach, ale
słowa Ethana zbyt mnie sparaliżowały. Nie mogłam nic zrobić. Tylko stałam i
bezmyślnie patrzyłam się w przejrzyście białe kafelki. Pewnie sprzątaczki długo
pracowały nad takim efektem. Nie byłoby dobrze gdyby ktoś to teraz zniszczył
.- Cher? – Ethan wyrwał mnie
z moich rozmyśleń. Najwidoczniej jest już trochę zniecierpliwiony. Stoję tak
już z 2 minuty. W milczeniu.
Powoli odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam mu w oczy. Były przepełnione rozczarowaniem.
Najwidoczniej odkrył że nie jestem zbyt zadowolona z jego na pozór dobrej
nowiny. Co mam mu teraz powiedzieć ? Co powinnam zrobić ? Rzucić mu się na
szyje i powiedzieć że bardzo go kocham ? Tak to byłoby dobre rozwiązanie. Zamiast tego jednak moje oczy niekontrolowanie zapełniły
się łzami.
- Przepraszam.. – tylko tyle udaje mi sie wyszeptać. Odwróciłam
się i biegiem skierowałam się do damskiej toalety, usiadłam pod ścianą, zwinęłam
się w kłębek i dałam łzom swobodnie płynąć.
Mijały kolejne minuty, a ja wciąż siedziałam
w łazience i ani myślałam o wyjściu. Nienawidziłam się za to, że w ogóle
poszłam do szkoły. Ale jakby nie było, pierwszy dzień, musiałam. Kątem oka
spojrzałam na swoją czarną torebkę, luźno wiszącą wzdłuż mojej talii.
Podniosłam wzrok na drzwi, czy aby na pewno nikt nie wchodzi, po czym ostrożnie
wyjęłam z torebki białą kopertę. Tę samą, którą ktoś podrzucił mi wczorajszego
dnia. Powoli, drżącymi dłońmi wyciągnęłam z jej wnętrza zdjęcia. Na ich widok
po raz kolejny z moich oczy zaczęły spływać łzy. Czułam, że znalazłam się w
sytuacji bez wyjścia... a przynajmniej ja tego wyjścia nie potrafiłam odszukać.
Ostatni raz spojrzałam na zdjęcia. Moje nagie zdjęcia. Po czym zdecydowanie
rzuciłam nimi o ścianę. Dopiero po chwili uświadamiając sobie mój głupi czyn,
wstałam i szybko je zebrałam. Już chciałam z powrotem wkładać je do koperty,
jednak coś przykuło moją uwagę. Napis, będący z tyłu na jednej z fotografii.
Zapisany czarnymi, drukowanymi literami. " Jeden Twój błąd- zdjęcia ujrzy
cała szkoła. M. "
***
No dobra troche nam zajęło pisanie tego rozdziału a & tak wydaje się być krótki za co przepraszamy . Mamy jednak nadzieje że was zaciekawi ; ) Bardzo dziękujemy za wszystkie miłe komentarze . Jesteśmy bardzo , bardzo wdzięczne < 3
Z literkami postaram sie coś zrobić : D
xoxo , Pati & Sabiś ♥
niedziela, 22 lipca 2012
Rozdział pierwszy .
Powoli zaczęłam otwierać oczy jednak światło
wpadające przez okno było silniejsze i musiałam je znów zamknąć. Gdzie ja
jestem? Dlaczego tak potwornie boli mnie głowa? Co się ze mną dzieje?
Szukając odpowiedzi wszystkie te pytania w głowie znów spróbowałam powoli otworzyć oczy. Tym razem się udało, ale ból głowy był zbyt silny żeby się ruszyć. Byłam na nieznanej mi kanapie i właśnie rozglądałam się po zaśmieconym pokoju. Można było tu wyczuć wstrętny odór alkoholu i tytoniu. Powoli zaczynałam sobie wszystko przypominać. No tak... impreza u Ashley z okazji zakończenia wakacji. Tylko skąd ten ból głowy? Przecież ja nie pije.
Po wielu próbach udało mi się podnieść z kanapy i chwiejnym krokiem podeszłam do śpiącej na podłodze organizatorki imprezy. Przykucnęłam przy niej.
- Ash.. Ashley, obudź się. – lekko nią potrząsnęłam.
- C-co ?! – zerwała sie jak poparzona i szybko złapała się za głowę – Aaał... co się stało? – starała się szeptać, ale dla mnie brzmiało to jak krzyk.
- Nie wiem. Obudziłam się na kanapie ze strasznym bólem głowy.
- Nic dziwnego. Nieźle wczoraj zaszalałaś. Wiesz, niewiele osób potrafi wypić pół litra za jednym razem. – zaśmiała się, ale nie wyszło jej to na dobre, bo widać było, ze jeszcze bardziej rozbolała ją głowa.
- Na pewno mnie z kimś pomyliłaś. Pewnie sama byłaś nieźle wstawiona.
- Nie Cher. Na pewno nic mi się nie ubzdurało. Pamiętam nawet jak pokłóciłaś się o coś z Ethanem.
No tak... Ethan wyjeżdża, na drugi koniec Stanów. Powoli podniosłam się z podłogi.
- Ashley, dasz sobie z tym wszystkim rade ?
- Tak, w porządku. Możesz wracać do domu.
- Dobra, ale gdyby coś to zadzwoń. Narazie.
Wyszłam z domu państwa Turnerów i powoli skierowałam sie w stronę swojego domu, który na szczęście znajdował sie nieopodal. Po 10 minutach z jednym upadkiem na koncie doszłam do mojej posiadłości. Wyjęłam z kieszeni telefon i ignorując ponad 10 nieodebranych połączeń od Ethana spojrzałam na zegarek. Było już po południu. Nacisnęłam klamkę od drzwi, chcąc w ten sposób wejść do domu. Zamknięte. Czego ja się spodziewałam? Że o tej porze nie będą pracować? Naiwne. Wyjęłam klucz z pod wycieraczki, po czym otworzyłam nim drzwi. Weszłam do domu i pierwsze co zrobiłam to udałam się do łazienki, aby wziąć jakąś tabletkę na głowę. Połknęłam jedną, kolejno udając się do salonu przed telewizor. Leciał właśnie jeden z moich ulubionych programów, dlatego wyłożyłam się wygodnie na kanapie i na chwilę zapominając o Ethanie, zaczęłam oglądać. Nie było mi jednak spokojnie obejrzeć programu, gdyż usłyszałam dzwonek do drzwi. Niechętnie zwlokłam się z miękkiej kanapy i wzdychając ciężko, ruszyłam w tamtym kierunku. Otworzyłam drzwi, jednak nikogo nie ujrzałam. Wychyliłam się lekko na dwór. Tam również nie zobaczyłam nikogo, kogo mogłabym osądzać o naciśnięcie dzwonka. No chyba, że pies sąsiadów, który w tym momencie wąchał huśtawkę, stojącą w ogrodzie. Kiedy chciałam już wracać przed telewizor moją uwagę przykuła biała koperta, leżąca na wycieraczce. Podniosłam ją i obracając w palcach, przeczytałam dość duży i wyraźny napis "Cheryl". Pośpiesznie otworzyłam kopertę, po czym wyjęłam kilka, jak się szybko przekonałam, zdjęć. To co na nich ujrzałam, sprawiło, że poczułam jakby lód załamał się pod moimi nogami.
Szukając odpowiedzi wszystkie te pytania w głowie znów spróbowałam powoli otworzyć oczy. Tym razem się udało, ale ból głowy był zbyt silny żeby się ruszyć. Byłam na nieznanej mi kanapie i właśnie rozglądałam się po zaśmieconym pokoju. Można było tu wyczuć wstrętny odór alkoholu i tytoniu. Powoli zaczynałam sobie wszystko przypominać. No tak... impreza u Ashley z okazji zakończenia wakacji. Tylko skąd ten ból głowy? Przecież ja nie pije.
Po wielu próbach udało mi się podnieść z kanapy i chwiejnym krokiem podeszłam do śpiącej na podłodze organizatorki imprezy. Przykucnęłam przy niej.
- Ash.. Ashley, obudź się. – lekko nią potrząsnęłam.
- C-co ?! – zerwała sie jak poparzona i szybko złapała się za głowę – Aaał... co się stało? – starała się szeptać, ale dla mnie brzmiało to jak krzyk.
- Nie wiem. Obudziłam się na kanapie ze strasznym bólem głowy.
- Nic dziwnego. Nieźle wczoraj zaszalałaś. Wiesz, niewiele osób potrafi wypić pół litra za jednym razem. – zaśmiała się, ale nie wyszło jej to na dobre, bo widać było, ze jeszcze bardziej rozbolała ją głowa.
- Na pewno mnie z kimś pomyliłaś. Pewnie sama byłaś nieźle wstawiona.
- Nie Cher. Na pewno nic mi się nie ubzdurało. Pamiętam nawet jak pokłóciłaś się o coś z Ethanem.
No tak... Ethan wyjeżdża, na drugi koniec Stanów. Powoli podniosłam się z podłogi.
- Ashley, dasz sobie z tym wszystkim rade ?
- Tak, w porządku. Możesz wracać do domu.
- Dobra, ale gdyby coś to zadzwoń. Narazie.
Wyszłam z domu państwa Turnerów i powoli skierowałam sie w stronę swojego domu, który na szczęście znajdował sie nieopodal. Po 10 minutach z jednym upadkiem na koncie doszłam do mojej posiadłości. Wyjęłam z kieszeni telefon i ignorując ponad 10 nieodebranych połączeń od Ethana spojrzałam na zegarek. Było już po południu. Nacisnęłam klamkę od drzwi, chcąc w ten sposób wejść do domu. Zamknięte. Czego ja się spodziewałam? Że o tej porze nie będą pracować? Naiwne. Wyjęłam klucz z pod wycieraczki, po czym otworzyłam nim drzwi. Weszłam do domu i pierwsze co zrobiłam to udałam się do łazienki, aby wziąć jakąś tabletkę na głowę. Połknęłam jedną, kolejno udając się do salonu przed telewizor. Leciał właśnie jeden z moich ulubionych programów, dlatego wyłożyłam się wygodnie na kanapie i na chwilę zapominając o Ethanie, zaczęłam oglądać. Nie było mi jednak spokojnie obejrzeć programu, gdyż usłyszałam dzwonek do drzwi. Niechętnie zwlokłam się z miękkiej kanapy i wzdychając ciężko, ruszyłam w tamtym kierunku. Otworzyłam drzwi, jednak nikogo nie ujrzałam. Wychyliłam się lekko na dwór. Tam również nie zobaczyłam nikogo, kogo mogłabym osądzać o naciśnięcie dzwonka. No chyba, że pies sąsiadów, który w tym momencie wąchał huśtawkę, stojącą w ogrodzie. Kiedy chciałam już wracać przed telewizor moją uwagę przykuła biała koperta, leżąca na wycieraczce. Podniosłam ją i obracając w palcach, przeczytałam dość duży i wyraźny napis "Cheryl". Pośpiesznie otworzyłam kopertę, po czym wyjęłam kilka, jak się szybko przekonałam, zdjęć. To co na nich ujrzałam, sprawiło, że poczułam jakby lód załamał się pod moimi nogami.
***
No cóż , znów Sabiś każe mi napisać jakąś wiadomość , a ja nie mam pojęcia co wam tu napisać , więc powiem tyle że trochę krótki wyszedł ten rozdział ale postaramy się robić dłuższe : p No & mamy nadzieje że wam się podoba < 3
To tyle , xoxo Pati : D
Subskrybuj:
Posty (Atom)